Duże miasta, mimo różniących je smaczków, mają ze sobą dużo wspólnego: szalony pęd, piski klaksonów, kobiety w garsonkach, mężczyźni w garniturach, kobiety z dziećmi, hipisi w parkach, inteligencja w księgarniach. Inny stały element miejskiego krajobrazu to wszelkiej maści uliczni muzycy. Jeśli śledzicie blog od jakiegoś czasu zauważyliście pewnie, że mam do nich słabość. Dziś kolejna transza cudowności, na które się natknęłam.

Areną, na której rozegrała się niżej opisana scena była jak zwykle okolica metra. Przy wejściu do stacji metra Park Kultury wąski gdzie indziej chodnik rozlewa się w szeroki plac. W dni powszednie zalany jest morzem ludzi pędzących z metra i do metra, goniących autobusy, uciekającymi przed autobusami albo po prostu biegnącymi gdzieś bez celu, popychanych siłą bezwładności – bo przecież w Moskwie trzeba biec. W ciepłe soboty i niedziele wciąż dość tłoczny plac zmienia się w estradę sztuk wszelakich. Kiedy przechodziłam tamtędy pewnego letniego popołudnia zobaczyłam rozkładający swoje manatki zespół rockowy – z dwiema gitarami, perkusją, wielkim głośnikiem i mikrofonem.

Kiedy tylko zaczęli grać, zebrana publiczność zamarła w zdziwieniu – głos wokalisty brzmiał dokładnie tak samo jak głos zmarłego tragicznie w 1990 roku Wiktora Coja, legendy sowieckiego rocka. Podobieństwo jest złudne nie do opisania. Przy głośnych owacjach, wśród banknotów licznie wpadających do kapelusza, stojący obok mnie mężczyzna spojrzał na mnie zdziwiony i ze szczerym zaskoczeniem w głosie powiedział: Coj żyw! I faktycznie, można było odnieść takie wrażenie. Dla porównania – oryginał:

Takie wspaniałości można znaleźć nie tylko w Moskwie. Niedawno byłam przejazdem w Gdańsku. Błądziłam nieco szukając peronu dla pociągów podmiejskich kiedy zza rogu dobiegły mnie takie dźwięki:

Zespół reggae, jakiego już dawno nie słyszałam, grał sobie po prostu w przejściu podziemnym. Po co chodzić na koncerty, skoro od Moskwy do Gdańska takie cuda czekają na ulicach?


Polecam uwadze Latającą Pocztę, comiesięczny przegląd internetowych cudowności. Można też śledzić moje poczynania na facebooku, twitterze, instagramie i pinterest.

The Flying Update

Latająca Poczta