Miło jest czasem wrócić do miejsc, w których się było i które się bardzo spodobały. A może nie? Z jednej strony dobre wspomnienia odżywają, można odwiedzić jeszcze raz swoje ulubione miejsca, spotkać się ze starymi przyjaciółmi albo poznać nowych. Z drugiej strony, wszystko może pójść nie tak – miłe miejsca mogą okazać się wcale nie tak miłe, jak się pamiętało, przyjaciele mogą okazać się jednak tylko znajomymi, a starych, dobrych czasów nie da się ożywić. Co w takim razie z miejscami, w których wcale się nie podobało? Takim miejscem była dla mnie Guadalajara. A jednak wróciłam – i wcale nie żałuję.

Kiedy pierwszy raz przyjechałam do Guadalajary, wcale mi się tu nie spodobało. Seria niefortunnych wydarzeń tu właśnie mnie dopadła. Couchsurfer, u którego miałam się zatrzymać okazał się człowiekiem nieco niepokojącym, posłuchałam więc instynktu i przeniosłam się gdzie indziej. Miasto było niemal całkowicie wyludnione – w Wielki Tydzień Meksykanie nie pracują, wyjeżdżają więc nad morze imprezować. Każde pomieszczenie w hostelu, w którym się zatrzymałam udekorowane było figurką Matki Boskiej. Kiedy nie wróciłam na jedną noc, właściciele odprowadzali mnie spojrzeniami pełnymi osądu. Przegapiłam wielkopiątkową procesję, bo źle zrozumiałam plan obchodów. Przydarzyła mi się w Guadalajarze jedna dobra rzecz – zakolegowałam się z pewnym ciekawym indywiduum, który natychmiast złapał anginę, nie spędziliśmy więc ze sobą tyle czasu, ile pewnie byśmy chcieli. Siedząc w taksówce która wiozła mnie na dworzec autobusowy, po raz pierwszy w Meksyku cieszyłam się, że wyjeżdżam.

Guadalajara was hot. The candlesticks melted a bit and went limp
Podsumowanie mojego pierwszego pobytu w guadalajarze.

A jednak znów tu jestem i zauważam to, czego nie widziałam wcześniej. Guadalajara jest dużo, dużo tańsza niż Vallarta. Tu stać mnie na dość dalekie przejazdy uberem. W hostelu, w którym mieszkam są inni goście. Na każdym rogu jest nowa księgarnia. Guadalajara to dostojna przedstawicielka Nowego Świata, z pięknymi, postkolonialnymi budynkami rozsianymi po całym centrum. Guadalajara ma w sobie coś hipsersko-sarkastycznego, co bardzo mi się podoba.

market tlaquepaque jalisco mexico

Z drugiej strony, Guadalajara wygląda nieco jak zaniedbane dziecko Meksyku. Kilka przecznic od centrum farba łuszczy się z fasad zapomnianych przez wszystkich budynków: to postkolonialne cuda, które mogłyby zachwycać, gdyby tylko komuś chciało się nimi zająć. Są ulice, po których wiatr smętnie przerzuca plastikowe torebki i wczorajsze gazety, gdzie bary otwarte są jeszcze o ósmej rano, bo ostatni klienci śpiewają smętne serenady swoim amores, które odeszły do innych i gdzie po chodnikach niemal nie da się przejść, bo przypadkowi handlarze urządzają improwizowany targ, z nadzieją, że sprzedadzą używane zabawki i bezkształtne kawałki plastiku.

A figure of Jesus displayed on the Cathedral in Guadalajara, Jalisco, Mexico

Tym razem mnóstwo jest ludzi w Guadalajarze. Prawie mnie okradziono pierwszego wieczoru, kiedy to przypadkowy przechodzień na zatłoczonym przejściu dla pieszych za bardzo zainteresował się moim plecakiem. Coś zaczęło mnie dziwnie boleć w boku, więc w trybie nadzwyczajnym musiałam znaleźć odpowiedniego lekarza. Spotkałam się z poznanym poprzednio kolegą, i za każdym razem, kiedy mnie rozśmieszał, ból w boku przypominał mi o istnieniu moich dziwnych wewnętrznych organów. A jednak tym razem Guadalajara mi się spodobała.

To beznadziejne miejsce – powiedział mi Victor kiedy się poznaliśmy – ale je uwielbiam.

Church attendants fallen asleep in a church in Zapopan, Jalisco, Mexico market tlaquepaque jalisco mexico


Victor, wspomniany wyżej kolega z Guadalajary, jest teraz bardzo zajęty, bo otwiera księgarnię. jeśli przypadkiem będziecie w Guadalajarze, wstąpcie do niego po książkę i kawę – ma doskonały gust co do obu: kilk! Jeśli chcielibyście mieć regularny kontakt ze mną, znaleźć mnie możecie na facebooku i instagramie. Jeśli spodobał się Wam ten wpis, spodobać się też może Wam to, co do tej pory napisałam o Meksyku: kilk!

Czy są jakieś miejsca, które musieliście odwiedzić dwa razy, żeby je polubić? Dajcie znać w komentarzach poniżej!

market Guadalajara quesadilla tortilla mexico

The Flying Update

Latająca Poczta