Z braku czasu na więcej – jeszcze jedna scena zaobserwowana na ulicach Moskwy.

W niedzielę udałam się na uroczysty obiad do KFC. Obsługiwała mnie niesamowita ekspedientka – szczerze uśmiechnięta i serdeczna. Dwie miłe osoby w jednym tygodniu – Moskwa najwyraźniej uznała, że skoro nie uciekłam jeszcze z krzykiem, to zasługuję na odrobinę uprzejmości. Przeszłam, zdaje się, test.

Chwilę potem do mojego stolika podeszła pani z dużą podróżną torbą i poprosiła, żebym na rzeczoną torbę zerknęła w czasie, gdy pani będzie zdobywać pożywienie. Zgodziłam się oczywiście. Po pewnym czasie pani wróciła z torebką z jedzeniem i dużym papierowym kubkiem z herbatą. Postawiła to wszystko na stole i zaczęła z zapamiętaniem grzebać w wypakowanej po brzegi torbie podróżnej. Po około dziesięciu minutach poszukiwań wydobyła z satysfakcją torebkę czarnej herbaty i włożyła ją do kubka (w którym jedna torebka już się parzyła). – To będzie mocny napar. – zauważyłam. – Skądże znowu! – odrzekła pani – Herbata dzisiaj to nie to samo co dwa lata temu. Odkąd wprowadzili sankcje do torebek wsypują dwa razy mniejsze porcje niż kiedyś, więc potrzebne są co najmniej dwie. To stwierdziwszy pani zebrała ze stołu swój dobytek, zapakowała go do torby, wolną ręką chwyciła kubek herbaty z dwóch torebek i odeszła spokojnie w kierunku Dworca Białoruskiego.

The Flying Update

Latająca Poczta