Cudowności papierologii
Tuż przed świętami zgubiłam kartę migracyjną. To malutka, cieniutka karteluszka wielkości paszportu, którą służby migracyjne wręczają podróżnemu na granicy, by ten przy wyjeździe ją zwrócił. Wszyscy traktują tę kartę niesamowicie poważnie i mówią, że za żadne skarby nie można jej zgubić – chociaż nikt do końca nie jest pewien dlaczego, bo to służby migracyjne ją wypełniają i zatrzymują elektroniczną kopię. Tak czy inaczej, wszyscy w biurze wpadli w panikę. Ja wpadłam w panikę. Inni nauczyciele, którym powiedziałam o mojej niefortunnej zgubie też wpadli w panikę. Okazało się, że nikt wcześniej karty migracyjnej nie zgubił i nie wiadomo, co się ze mną stanie. Tak zaczęła się rozmowa o naszych dziwnych doświadczeniach z rosyjską biurokracją. Okazało się, że wszyscy mieli z nią jakieś przejścia i nikt do końca nie rozumie dlaczego problemy się pojawiły i jak w końcu zostały rozwiązane. Rosyjska biurokracja istnieje sama dla siebie i nikt nie jest w stanie nadążyć za jej pokrętną logiką.