Muszę przyznać, że mój stosunek do Instagrama był początkowo nieco sceptyczny. Byłam przekonana, że jedynym powodem jego istnienia jest możliwość natychmiastowej publikacji zdjęć jedzenia i własnej twarzy w windzie – i pokrycie ich filtrami nadającymi im pozory sztuki. Nie ma w tym oczywiście nic złego, niech każdy publikuje, co mu się żywnie podoba – to po prostu bardzo dalekie od moich zainteresowań. Pewnego dnia jednak, za namową uzależnionej od Instagrama serdecznej koleżanki, postanowiłam zapuścić się tam na rekonesans – i okazało się, że to zagłębie najcudowniejszej fotografii.